Marcuś<3
Czekaliśmy tak chwilę, ponieważ Pablo zachciało się dramatycznej pauzy. Modliłem się w duchu: żeby to nie była Ana, żeby to nie była Ana. Ja z moim szczęściem, zawsze coś idzie źle. Może tym razem będzie inaczej? Ale oczywiście nie było dobrze, do sali wmaszerowała Ana z tym swoim triumfującym uśmieszkiem na twarzy. Spoglądała na mnie, więc wszyscy inni też to zrobili. Kompletnie ich ignorowałem, skupiłem się tylko na jednej osobie stojącej niedaleko mnie.
- Fran, jesteś z nami? - Spytałem.
Patrzała się w jeden punkt, tam gdzie przed chwilą stała Ana. Na tyle, na ile ją znam, właśnie wyobrażała sobie scenę pocałunku i przetwarzała to, co przed chwilą powiedział Pablo. W pewnej chwili, nogi się pod nią ugięły i gdyby nie ja, superbohater, spadłaby na ziemię. Podtrzymałem ją, zemdlała. Pablo miał tak dziwną minę, że zdjęcie trzeba mu było zrobić. Ale nie pora teraz na żarty. Wziąłem dziewczynę na ręce i udałem się do wyjścia. Pożegnałem i najpierw przeprosiłem nauczyciela. Zaniosłem Francescę do mojego domu, który był najbliżej. Położyłem ją u mnie na łóżku i czekałem. Jakieś i piętnaście minut później przyszli Viola i Diego, których bezprawnie wygoniłem do studia. Siedziałem i siedziałem, a moja dziewczyna smacznie sobie spała. Nie fair! W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, którego niestety nie wyciszyłem (mój geniusz). Zbiegłem na dół, aby nie obudzić Fran. Nieznany numer, odebrać, czy nie odebrać? W końcu jednak odebrałem. W słuchawce usłyszałem głos Pablo. Chwila... Pablo!? Okazało się, że mój najwspanialszy kumpel, szanowny Diego, dał mu mój numer. O co może chodzić? Pablo zaczął mi tłumaczyć i tłumaczyć, aż w końcu znalazł rozwiązanie. Mamy do wyboru, albo bez pocałunku, albo Fran zamieni się z Aną. Osobiście wolałbym wersję bez pocałunku, bo inaczej Franuś straci główną rolę. Mamy jeszcze dużo czasu, predstawienie jest trochę po nowym roku. Hmmm, a dzisiaj jest... No właśnie, który? Sprawdziłem w kalendarzu. Że co!? Już dwudziesty trzeci grudnia!? Nie kupiłem jeszcze prezentu mojej Franusi! Myśl Marco, myśl. Moją filozofię przerwała we własnej osobie Francesca, próbując wygramolią się z mojego łóżka. Szybko pobiegłem do niej na górę i położyłem się obok. Jak to ona, zażądała wyjaśnień.
- No więc, jakby to zacząć, jak Ana weszła do sali, zaczęłaś się dziwnie zachowywać. Potem zemdlałaś, a ja przyniosłem cię tutaj. W międzyczasie zadzwonił Pablo i powiedział mi, że mamy dokonać wyboru. Albo nie będzie sceny pocałunku, albo zamieniasz się z Aną. O i jeszcze jedno, wiesz...
- Ana ta żmija przebrzydła!
- Jutro jest wigilia.
-No wiem.
- I co robimy?
- Spotykamy się u Diego. I każda osoba kupuję przezent, po prostu prezent. Potem wam wszystkim wytłumaczę.
Fran oznajmiła, że musi iść już do domu. Odprowadziłem ją i pocałowałem. Luca nie miał żadnych uwag. Bo przecież każdy mnie lubi! Korzystając z okazji, zamówiłem taksówkę i udałem się do centrum handlowego, kupić prezent o którym mówiła. Przeglądałem mnóstwo rzeczy, a wybrałem jedną. Minąłem się z Natalią, która prawie mnie zauważyła. Miejmy nadzieję, że mój prezent się spodoba. Wróciłem do domu późną nocą.
Następnego dnia obudziłem się z przekonaniem, że muszę wpaść do mojego kumpla z wizytą i pomóc mu w przygotowaniach. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Pół godziny później stałem już przed drzwiami Diego. Z tego co pamiętam, też mieszka sam, więc nie obudzę jego rodziców. Wpadłem do domu i wrzasnąłem:
- Siema stary!!!
Myślałem, że zastanę zaspanego przyjaciela. Prawda była bliska, zastałem zaspanego Diego i Violettę. On jak poparzony zwalił się z kanapy. Zaczął mi robić takie wyrzuty, co by było, gdyby Vilu się obudziła. Ale się nie obudziła i po sprawie. Diego zaprowadził mnie do choinki, która miała chyba ze dwa metry. Nie miał jej ubranej! Co za zbrodnia! Przeniósł Violettę do swojej sypialni, bo twierdził, że ja narobię hałasu. Ja? Wyszło na to, że to on robił hałas. Spadały mu wszystkie plastikowe bombki. Moje natomiast trzymały się idealnie. To się ma we krwi! Taki żarcik... Najwięcej śmiechu było, jak Diego próbował zawiesić gwiazdę na czubku. Wchodził po drabinie, mimo moich zastrzeżeń. W pewnym momencie zachwiał się, a ja przygotowałem się na najlepsze. Diego po kilku próbach zawieszenia ozdoby spadł z drabiny na kanapę. Odgłos obudził Violę, która zastała mnie tarzającego się na podłodze ze śmiechu.
- Diego! Co ty wyprawiasz!? - Wzięła od niego ozdobę i podjęła próbę jej zawieszenia. Ja nie mogłem, ponieważ nie byłem w stanie po mega zabawnym upadku Diego.
Violetta Zwinnie przeskoczyła z fotela na drabinę i zawiesiła gwiazdę na czubku. Opadły nam szczęki. Ona twierdziła, że to przez ćwiczenia gimnastyczne, gdy była mała. Popatrzała na mnie, byliśmy wcześniej umówieni. Znienacka zawiązała Diego chustę i podała trzy prezenty. Mój, jej i jego. Diego miał je położyć w tyłu choinki, aby nikt nie widział. My też zakryliśmy oczy, inaczej nie byłoby fair. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, to była moja przewspaniała dziewczyna. Miała prezent w siatce, ale i tak musieliśmy zrobić to samo, co poprzednio. Viola zaciągnęła Franuś do kuchni i piekły piernik. Taki duży, mniam! Ja z Diego nie mieliśmy co robić, więc Diego włączył telewizor i.... Właśnie wtedy się zaczęło. Zaczął krzyczeć, że zaraz będzie leciała "Barbie w opowieści Wigilijnej". Obejrzeliśmy i muszę przyznać, że było naprawdę super! Za tydzień będzie "Barbie i podwodna tajemnica"! Znów przychodzę do Diego! Po naszym wspaniałym odkryciu w mini mini poszliśmy do dziewczyn. Oczywiście, nie zdążyliśmy zjeść piernika, bo zadzwonił dzwonek. Do salonu wpadli: Maxi, Lara, Fede, Lu, Naty, Leon i Andres. Cami i Broadwey nie mogli się zjawić, ponieważ jechali do mamy Camili. Usiedliśmy wszyscy do stołu. Diego rozdał opłatek każdemu z nas, zaczęliśmy się nim dzielić. Potem usiedliśmy do stołu. Maxi z przejęcia podskakiwał na stołku i zerkał za choinkę. Najlepszą potrawą był oczywiście piernik Franusi i Violi. Po posiłku usiedliśmy wszyscy w półokręgu naokoło drzewka. Przed nami stało jedenaście prezentów. Fran zaczęła tłumaczyć zasady tej gry (nazywała się chyba 'Dirty Santa', albo jakoś tak).
- Dobra słuchajcie uważnie, drugi raz nie powtórzę. Po pierwsze jest to zabawa na czasami nawet parę godzin. Najpierw losujemy numerki od 1 do 11. Jeśli chcemy możemy się wymieniać, nie musi być to tajemnica. Gdy numerki są wylosowane, zaczynamy. Gracz 1 wybiera paczkę, wyjmuję i pokazuje wszystkim. Gracz 2 ma dwie opcje, albo losuje, albo wybiera prezent gracza 1. Gdy wybierze drugą opcję, gracz 1 musi jeszcze raz losować. Potem gracz 3 ma trzy opcje i tak do końca. Więc jeśli macie fajny prezent, nie cieszcie się za długo. Rozumiecie? - Wszyscy pokiwali głowami.
Losowaliśmy i wyszło, że mam numer sześć. Zamienili się tylko Leon i Maxi. Lista przedstawiała się tak:
1. Ludmiła
2. Maxi
3. Federico
4. Lara
5. Violetta
6. Marco
7. Leon
8. Francesca
9. Andres
10. Diego
11. Natalia
I zaczęła się zabawa na całego. Wylosowała Ludmiła. Wybrała prezent zawinięty w czerwony papier z choinkami. Ostrożnie wypakowała i pokazała nam podarunek. Jakaś gra? Ach tak, dobble! To jest genialne, ale nie będę o tym rozprawiać. Lu była bardzo zadowolona. Następny wybierał Maxi. Wziął wysokie, niebieskie pudełko. Wypakował i zaczął biegać po salonie jak jakiś nienormalny. Gdy się uspokoił, pokazał nam...butelkę wina! Połowa chłopaków zaczęła mówić, jakiego to ma farta. Fede z tym swoim uśmieszkiem na twarzy wysunął rękę do Maxi'ego.
- Poproszę butelkę.
- Ale jak to? To moje!
- Maxi on ma rację, takie zasady.
Nieszczęśliwy oddał butelkę Fede. I wybrał kolejny przezent.
- Paczajcie jakie mam fajne kapcie!
Następne losowania, czyli Lara, Violetta i ja były normalne. Uznałem, że Franuś nie pochwaliła by mnie pijącego wino. Lara miała skarpetę na prezenty, Violetta książkę, a ja dostałem płytę (XD). Potem Leon zażądał alkoholu od Fede. Ten drugi po raz kolejny losował i dostał kolczyki! Pewnie się będzie z kimś targował. Poszliśmy w śmiech. Ciekawe, kto to kupił? Francesca wybrała kolczyki od Fede. Ten już trochę podbity wziął najmniejszy prezent leżący z boku. A co było w środku? Karta podarunkowa z empiku. Był szczęśliwy. Potem Andres zażądał butelki od Leona. Leon natychmiast wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Diego. Najwyraźniej obaj stwierdzili, że to nie jest dobry prezent dla Andresa. Nasz kolega z numerem siedem wylosował czarne okulary przeciwsłoneczne. Potem Diego automatycznie przejął wino od Andresa, który wziął sobie paczkę w kropki, w której była malutka statuetka przedstawiająca klucz wiolinowy. Natalia zadziwiła nas najbardziej.
- Diego, oddawaj butelkę.
- Że co!? - Wszyscy byli mega zdziwieni.
- Diego, oddawaj butelkę.
- Ale po co ty to robisz - Spytała Viola.
- Chronię waszych facetów przed alkoholem. Dam to tacie.
Diego naprawdę sfrustrowany (myślał bowiem, że będzie miał butelkę na własność) wziął ostatni pakunek. W nim krył się zestaw do profesjonalnego malowania. Spojrzał na mnie i powiedział 'dziękuję;. Skąd wiedział, że to ja? Nie mam pojęcia. Ja byłem jedyna osobą, która wiedziała o jego talencie do malowania. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że zabawa była genialna, a ja dodałem:
- To była jedna wielka bitwa o wino!
- Którą wygrałam ja! - Dorzuciła Naty.
Podnieśliśmy ją i zaczęliśmy podrzucać do góry. Diego zarządził, że nocujemy u niego. Super, nie muszę szukać moich kluczyków. Fran wzięła mnie za rękę i pociągnęła do swojego domu. W trakcie drogi rozmawialiśmy ze sobą.
- Kto dostał twój prezent? - Spytała.
- Fede...
- A twój?
- Natalia! - Wykrzyknęła.
- Tego bym się po tobie nie spodziewał.
- To było specjalnie, żeby było śmiesznie!
W końcu dotarliśmy...Usiadłem u niej na łóżku. Powiedziała, abym zamknął oczy. Dostałem w ręce ciężki przedmiot. Otworzyłem oczy i ujrzałem wspaniałą, nową gitarę.
- Jesteś wspaniała...
- Postanowiłam ci się wyrównać za mikołajki, nie, za cały czas spędzony z tobą.
Siedzieliśmy tak, a nasze czoła się stykały. W końcu namiętnie ją pocałowałem, a ona oddawała każdy mój pocałunek.
- Zostajemy tutaj? - Spytała.
- No pewnie.
Jak znam życie, reszta będzie się zastanawiała, co się z nami stało. Wpakowaliśmy się z Franuś pod kołdrę i zasnęliśmy.
Rano, gdy się obudziłem, dostałem SMS-a od Leona.
Leon: I jak tam noc z Francescą? :P
Ja: Super, a jak tam twoja nieprzespana noc? Jak znam Diego poszedł z Vilu do góry, a wy musieliście znosić wrzeszczącego Andresa.
Leon: Skąd to to wiesz?
Ja: Mam swoje sposoby:P
Leżałem sobie tak z Fran przytulona do mnie. Stwierdziłem, że ta Wigilia była moją najlepszą w życiu.
***
Więc się trochę rozpisałam:)
Mam nadzieję, że się wam podoba xd
Pytanko, z perspektywy kogo chcecie następny rozdział?
Za chwilkę dodam życzenia dla was<333